top of page
Szukaj
  • WielkopolskieCentrum

"Wina dziecka!" Czy nastolatek rzeczywiście ma wpływ na swoją otyłość?

Zaktualizowano: 18 gru 2020

To sprawa mocno złożona. Zacznijmy od tego, że nigdy nie będzie we mnie zgody na przerzucanie całej odpowiedzialności na dziecko.

Tak łatwo zapomnieć, że choć może wyglądać jak mały dorosły i zachowywać się bardzo poważnie, nie posiada jeszcze odpowiednich struktur mózgowych i zbioru doświadczeń, by rozumować tak, jak my. Oczywiście warto dbać o jego podmiotowość, pozwalać mu podejmować decyzje i traktować po partnersku, jednak nigdy nie możemy zapomnieć, że dziecko wciąż jest dzieckiem. Wiara, że jest już wystarczająco mądre, duże, dorosłe, “poradzi sobie”, może być pułapką i zwalniać nas od odpowiedzialności.


To jak to jest z tą otyłością u dzieci? Czyja to w końcu wina? Ano niczyja. Jestem antyfanką szukania winnych. Jako psycholog szukam raczej przyczyn, mechanizmów i niesprzyjających warunków. Niestety, rodzic od dłuższego czasu nieradzący sobie z nadwagą dziecka często czuje się bezradny i zmęczony sytuacją. Wtedy mogą padać oskarżające słowa: “bo Basia ciągle chce kinderki!” albo “ale Kuba nie chce jeść nic innego!”.


Musimy rozważyć jednak dwie sprawy:

1.

Po pierwsze, nawyki żywieniowe dziecka kształtują się przez modelowanie i wybory żywieniowe rodziców i najbliższego środowiska. Córka sama tyle tych kinderków przecież nie kupuje - a nawet jeśli, to rodzic kontroluje fundusze. A zanim będziemy źli na syna, że robi nam na złość i nie je papryki, spójrzmy we własny jadłospis i sprawdźmy czy dajemy dobry przykład (lub rozważmy uwarunkowania wybiórczości pokarmowej ze specjalistą). Im dziecko młodsze, tym mniej wiary powinniśmy pokładać w to, że zacznie zdrowo jeść, ponieważ zrozumie czemu to takie ważne.


Według badań nawet młodzi dorośli wciąż mają problemy z odraczaniem przyjemności i robieniem rzeczy, które na początku skutkują wysiłkiem czy nudą, ale procentują pozytywami w przyszłości. To naturalne i wynika z procesów rozwoju człowieka. Im dziecko jest młodsze tym trudniej mu dostrzegać odroczone konsekwencje swoich działań; a raczej trudniej mu się nimi przejąć.


Nie oczekujmy więc od dziecka, że samo będzie miało kompetencje zdrowego odżywiania się. Że wystarczy przecież szkoła, która nauczy je z lubością jeść miniaturowe marcheweczki podawane w kawałku zatęchłego plastiku i pani higienistka, która przy wszystkich kolegach zakomunikuje Piotrkowi, że ma nadwagę i musi schudnąć. Że nasza pociecha wrzucona w niesprzyjające środowisko, bez dorosłego przewodnika, sama będzie podejmować mądre, długofalowe decyzje.


2.

Bowiem niesprzyjające środowisko też należy wziąć pod uwagę, obok wyborów żywieniowych rodziców. Żyjemy w czasach wysokiej dostępności pokarmowej. I nie są to bynajmniej produkty, które nam służą. Jesteśmy bombardowani reklamami cukierków, czekolad i batoników. Oprócz tego, że są dla naszego organizmu naturalnie przyjemne, bo słodkie i tłuste, to często wpaja nam się też skojarzenia emocjonalne, np. z bliskością (Nutella), tradycją (Cola) czy wdzięcznością (Merci), co ma nas dodatkowo zmotywować do kupowania niezdrowych produktów. Każdy z nas zmuszony jest żyć w środowisku predysponującym do zaburzonych nawyków żywieniowych - stresogennym, szybkim, przestymulowanym. Oczywiście, można świadomie wybrać, żeby nie oglądać telewizji czy nie kupować kolorowych gazet, ale nie da się odciąć zupełnie, skoro nawet stojąc przy kasie w sklepie jesteśmy zmuszeni przebywać w obecności łatwych do sięgnięcia pokus.


Trzeba więc sobie radzić. Kluczyć i manewrować na polu minowym współczesnego świata, w którym liczymy się nie my, a nasze pieniądze. Nawet dla specjalisty jest to ogromnie trudne. A co ma powiedzieć rodzic, który często ledwo daję radę zatroszczyć się o siebie, a na barkach niesie jeszcze drugie życie? Dajemy od siebie wszystko, choć jesteśmy tylko ludźmi.


Lubię wierzyć, że każdy z nas stara się jak może.

Muszę w to wierzyć, bo inaczej moja praca nie miałaby sensu. Współpracując psychodietetycznie z dziećmi rzeczywiście skupiam się głównie na rodzicu, bo po prostu tą drogą przebiegają najskuteczniejsze interwencje. Nie oznacza to jednak, że rodzic z otyłym dzieckiem “doprowadził je do takiego stanu”, jest rodzicem złym, gorszym, niewystarczająco dobrym i inne bardzo krzywdzące epitety. Dla mnie rodzic, który poświęca czas, by znaleźć rozwiązanie i przynajmniej dostrzega problem, jest tym rodzicem jakiego wielu dzieciom brakuje. Powtórzę jeszcze raz - jestem antyfanką stwierdzeń, że coś jest czyjąś winą. Uważam jednak, że wzięcie na siebie odpowiedzialności za rozwiązanie problemu powinno towarzyszyć każdemu tacie i każdej mamie. Nie ma bowiem większego przejawu troski i dojrzałości osobistej.

Nie wstydźmy się, że popełniamy błędy, bądźmy dumni, że próbujemy je naprawiać.


283 wyświetlenia0 komentarzy
bottom of page